24 stycznia 2017

Szanghaj – miasto kontrastów

W Szanghaju byłam dosyć krótko, więc nie mogę polecić zbyt wielu atrakcji. A nie chcę posiłkować się opiniami innych, tylko własnymi. Nie mniej jednak z całą pewnością mogę stwierdzić, ze jest to miasto, które należy zobaczyć.

Szanghaj jest ogromnym miastem, w którym mieszka ponad 21 milionów ludzi. I o dziwno nie jest to wcale odczuwalne. Nie miałam okazji przemieszczać się po całym mieście, ale mimo wszystko spodziewałam się tłumów, których nie spotkałam. Szanghaj położony jest na południe od Pekinu, tuż u ujścia rzeki Huangpu, która wpada do Morza Żółtego.

Must see to oczywiście leżące na przeciwległych brzegach rzeki Huangpu dzielnice Pudong i Bund. Diametralnie się od siebie różnią i uosabiają różne okresy świetności miasta.

Bund to przede wszystkim promenada, wzdłuż której podziwiać można wspaniałe kolonialne budowle w stylu neobarokowym, klasycystycznym i art deco. To pozostałość brytyjska, kiedy to Korona miała swój czas świetności i rozkwitu. Tak samo imponująco wyglądają za dnia i w nocy, polecam odwiedzenie tego miejsca zarówno wieczorem jak i w ciągu dnia, bo wrażenia są zupełnie inne:



                                                 Bund by night (fot. własne)


                                               Bund in the daylight (fot. własne)

Pudong zaś to typowo nowoczesna architektura. Wieżowce zostały zbudowane w czasie kilkunastu ostatnich lat i też mają świadczyć o rozkwicie miasta i pokazywać jak wspaniale Szanghaj rozwija się gospodarczo. Panoramę polecam podziwiać i w dziennym i nocnym świetle. Aczkolwiek imponujące oświetlenie Pudongu jest wygaszane około godziny 23.00. Warto o tym pamiętać wybierając się na spacer.



Pudong by night (fot. własne)



                                         Pudong w świetle dziennym (fot. własne)

Szanghaj to miasto handlu, który kwitnie wszędzie. Najpopularniejsza w tym względzie jest ulica Nanjing Road, gdzie mieści się większość sklepów wszelkiej maści, zwłaszcza jednak sklepów firmowych. Ale też pamiątki mniej lub bardziej typowo chińskie można tutaj zakupić. Nie trzeba nawet wchodzić do sklepów, bo sprzedawcy sami zaczepiają oferując markowe zegarki, perfumy czy torebki. Co od razu każe zastanowić się mocno nad pochodzeniem oferowanych towarów. Tutaj przychodzą przede wszystkim turyści, dlatego też restauracje są dużo droższe i zdecydowanie luksusowe.


                                                     Nanjing Road (fot. własne)


Ulica Nanjing Road żyje własnym życiem. Inaczej wyglądają uliczki od niej odchodzące, gdzie nie ma już tego przepychu, tylko zwykłe kramiki, bary i knajpki dla lokalsów. Odbijając w dowolną boczną uliczkę wchodzimy w kompletnie inny klimat silnie kontrastujący z główną ulicą.


                                              Boczne uliczki (fot. własne)

Wieczorową porą na Nanjing Road pojawiają się performerzy. Jedni grają na gitarach i śpiewają pieśni, począwszy od chińskich, poprzez popularne światowe przeboje, aż do klasyki szlagierów amerykańskich z lat 50-tych. Są też tancerze, kuglarze, czy wirtuozi tradycyjnych instrumentów. Klimat nieziemski, ciężko nie przystanąć… Ja tam spędzałam nawet kilka godzin, póki nie zwijali interesu, wymiatani przez polewaczki i maszyny sprzątające.


                                           Performerzy (fot. własne)

Warto też przejść się po mieście, żeby pooddychać szanhajskim powietrzem i podziwiać rozmach, z jakim to miasto zostało zbudowane oraz fantazję architektów krajobrazu.





                                        Widokówki z Szanghaju (fot. własne)

A właśnie, nie jest zabronione spożywanie alkoholu w miejscach publicznych. Spokojnie więc można zakupić sobie jakiś napój mniej lub bardziej wyskokowy i następnie się nim delektować na ławeczce z widokiem na Pudong, tudzież na skwerku z widokiem na codzienne życie miasta…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz