22 lutego 2017

Z Tuluzy do Gruissen wzgłuż Canal du Midi

Z Tuluzy można pojechać nie tylko na południe, w Pireneje, ale także na zachód, nad Morze Śródziemne, po drodze zahaczając o średniowieczne miasteczko Carcassonne i urokliwe nadmorskie Narbonne.



Tuluza to spore miasto, bardzo francuskie, położone nad rzeką Garoną. I właśnie z tego miejsca można wzdłuż wielkiego kanału udać się na samo wybrzeże, nawet rowerem, pokonując 180 kilometrów do Gruissen.
Trasa jest świetnie przygotowana dla rowerów, które da się także wypożyczyć, za sporą jednak opłatą. Dla tych, którzy nie mają czasu ani kondycji na taką wyprawę polecam BlaBlaCar, tudzież kolej bądź autobus. Koleją można dojechać z Tuluzy zarówno do Carcassonne jak i do Narbonne. Z Narbonne do Gruissen, które leży już nad samym morzem możliwy jest dojazd autobusem.


Tuluza

Miasto słynie przede wszystkim z siedziby koncernu Airbusa oraz centrum badań lotniczych i kosmicznych. Zakłady Airbusa można zwiedzać, tego jednak zrobić nie zdążyłam, więc o tym nie będzie. Miasto jest też ważnym ośrodkiem uniwersyteckim, taki trochę nasz polski Lublin.
Zycie miasta skupia się na obu brzegach Garonny, które obfitują w parki, kafejki i deptaki. Świetne miejsce na błogie lenistwo i relaks.




                                          Spacer wzdłuż Garonny (fot. własne)


Carcassonne

Miasto słynie z pięknego, średniowiecznego zamku zbudowanego na wzgórzu, który widoczny jest bardzo dobrze z dużej odległości. Zamek trzeba odwiedzić koniecznie, choć niestety tłumy turystów są w nim zawsze.
Fortyfikacje Carcassonne pochodzą już z VI wieku, zaś mur wewnętrzny powstał w połowie XIII wieku. Cała forteca, czyli podwójne mury zamku wpisane są na listę światowego dziedzictwa UNESCO. W środku murów jest zamek obronny, który pochodzi z XII wieku, oraz kościół Saint Nazaire, zbudowany w stylu gotycko-romańskim. Co ważne, wstęp do wnętrza murów zamkowych jest darmowy. Płacić trzeba tylko za wejście do poszczególnych kościołów wewnątrz.
Carcassonne wygląda bajkowo, zwłaszcza przy dobrej pogodzie i właściwym oświetleniu. A także nocą. Z murów zamkowych można zaś obejrzeć panoramę miasta.


                                   Widok na miasto Carcassonne oraz na zamek (fot. własne)

                                                Kościół Saint Nazaire (fot. własna)

                                         Wewnątrz murów fortyfikacyjnych (fot. własna)


                                        Widok z murów na miasto (fot. własne)






                                                      Zamek Carcassonne (fot. własne)


                                            Cmentarz Saint-Martin-de Poursan (fot. własne)


Narbonne
Miasto warte odwiedzenia, także ze względu na swoje położenie nad kanałem. Nie tylko jednak z tego powodu. Z miasta jeżdżą autobusy, którymi można dostać się zarówno na wybrzeże, jak też do samego Regionalnego Parku Naturalnego Narbony nad Morzem Śródziemnym. Autobusy kursują z centrum miasta, ale też spod dworca kolejowego. 


                                           Kanał w Narbonne (fot. własne)

                                        Pisuary w Narbonne (fot. własna)


                                            Katedra Saint-Just-et-Saint-Pasteur (fot. własne)


Gruissan

Ostateczny cel mojej akurat wyprawy był taki, żeby choć zanurzyć palec w Morzu Śródziemnym. Jak to zwykle bywa miasteczko Gruissan okazało się być czymś znacznie więcej niż tylko miejscem przyjazdu turystów lubiących morskie kąpiele.

Ze względu na silne wiatry jest to raj dla miłośników windserfingu, którzy byli w zasadzie jedynymi turystami, jakich spotkałam tam na początku maja.

                                         Plaża w Gruissan (fot. własna)

Kolejna interesująca dla mnie osobliwość to był lokalny bulodrom, czyli miejsce do gdy w bule. Gra w bule to typowy francuski sport, popularny zwłaszcza w południowej części kraju, ale zaadoptował się też w innych częściach świata, zwłaszcza w byłych koloniach francuskich w Afryce Północnej. Przyglądanie się graczom w tak małej miejscowości, gdzie jest to zabawa lokalna, jedna z nielicznych, było fascynujące. 
Gra polega na rzucaniu metalowymi kulami ze środka wytyczonego na boisku okręgu w kierunku małej kuli zwanej świnką, ulokowanej w odpowiedniej odległości. Chodzi o to, aby swoją bulę dorzucić jak najbliżej świnki, można przy okazji wybijać bule przeciwnika. Można w tę grę grać drużynowo, indywidualnie, są bardzo różne warianty. Na bulodrom przychodzą całe rodziny z dziećmi, odbywają się pikniki, spotkania towarzyskie.


                                        Gra w bule (fot. własne)

Nad miastem góruje zaś wieża Barberousse widoczna niemal z każdego punktu. Jest ona pozostałością po zamku, który był w Gruissan, ale został rozebrany w roku 1632 na rozkaz króla francuskiego Ludwika XIII. W miasteczku dominują stare kamienice, atmosfera Gruissan jest senna, odnosi się wrażenie, że czas tu płynie wolniej niż gdzie indziej.



                                              Port i miasto Gruissan (fot. własne)

Największe wrażenie sprawiła na mnie sama przyroda, czyli jeziora przybrzeżne. Spacer nad nimi w każdej porze roku wart jest przyjazdu w ten właśnie rejon Francji.





                                      Jeziora przybrzeżne w Gruissan (fot. własne)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz