Północna część Francji zachwyca. Nie jest ona tak popularna
jak południe, dzięki czemu nie ma tu aż tak dzikiego tłumu turystów, można
więc rozkoszować się pięknymi widokami i spokojem.
Moja baza wypadowa była w Caen, do którego dojechać można
autobusem z Paryża. Tanie (bo kosztujące zaledwie 10 Euro, jeśli się
odpowiednio wcześniej zarezerwuje) autobusy odjeżdżają z terminalu na La
Defence. Przy La Defence zatrzymuje się pociąg SCNF linii A. Ja jechałam z
lotniska Charles de Gaulle, wydostać się z niego najlepiej linią B (10 Euro
sic!) przesiadając się na Chattelet – Les Halles do linii A. Cała podróż z lotniska trwa
ponad godzinę. A jak się doliczy do tego jeszcze czas stania w kolejce na
lotnisku w celu kupienia biletu na pociąg, to się może zrobić dwie godziny.
Niestety na Charles de Gaulle słabo rozwiązana jest kwestia biletomatów. Działają
tylko na monety, choć jest ich bardzo dużo. Kartą i banknotami da się zapłacić
tylko w okienkach kasowych, do których kolejki są jak u nas za starych dobrych
czasów. Warto więc zabrać ze sobą po prostu bilon.
Autobus z La Defence do Caen jedzie ok 3 godziny. Dla
porównania – pociągiem dostać się można w niecałe 2 godziny, ale za bilet
zapłacimy już między 35 a 60 Euro.
Caen
Jak się chce porozglądać trochę po Normandii, to miasto jest
do tego świetną bazą wypadową. Urokliwe miasto, stolica historyczna Normandii,
z wieloma wartymi zobaczenia budowlami. W Caen jest też port nad kanałem, który
to kanał prowadzi do znanego już raczej wszystkim Kanału la Manche. Da się przejechać nad kanałem
rowerem albo przejść piechotą, to tylko 10 kilometrów i już się jest na
wybrzeżu. Przy marinie za to są fajne knajpki, w których da się zjeść lokalne potrawy i popić lokalnym winem, tudzież mniej lokalnym piwem.
Widok z zamku na panoramę miasta (fot. własna)
Pozostałości po dawnych czasach (fot. własna)
Marina w Caen (fot. własna)
Z ciekawszych miejsc mogę polecić zamek (Chateau Ducal),
zbudowany na wzgórzu nad miastem, dobrze widoczny z każdego punktu i nawet
ciekawie zachowany.
Chateau Ducal (fot. własne)
Jest kilka opactw i katedr, utrzymane są w podobnym stylu
romańskim, jak zresztą większość budowli w tym rejonie Francji. Nie tracą przy
tym nic na swojej atrakcyjności i wcale nie są nudne.
Widok z zamku na Abbaye aux Hommes (fot. własna)
Abbaye aux Dames (fot. własna)
Bayoux
Z Caen do Bayoux podróż pociągiem zajmuje pół godziny. Ceny biletów
są w granicach rozsądku (12 – 15 Euro), a składy kursują bardzo często, nie
trzeba więc się napinać i spieszyć na dany pociąg, żeby tam dojechać.
Z Bayoux z kolei łatwo dotrzeć na plaże normandzkie, zarówno
te położone na wchód jak i na zachód od miasta. Samo miasto jest bardzo ciekawe
i już czuć w nim atmosferę nie z tej epoki. Pełno jest sklepików oferujących
militaria z czasów drugiej wojny światowej. Warto się zatrzymać tu na dłuższą
chwilę i pospacerować po mieście.
Katedra Notre Dame w Bayoux (fot. własne)
Stary młyn (fot. własne)
Honfleur
Moje ulubione miasteczko, muszę przyznać bez bicia ;-)
Urokliwe, milutkie i klimatyczne. Śliczny port, w którym można spędzić kilka
godzin wygrzewając się na słoneczku i pojadając świeżo złowione rybki. Jest też
targ staroci, gdzie można znaleźć nie lada rarytasy, nie daję oczywiście głowy
za ich autentyczność. Muzeów nie odwiedzałam, choć były, bo po rzuceniu okiem do wnętrza jednego z nich uznałam, iż nie warto.
Nie ma co dużo pisać, trzeba pojechać i samemu się
przekonać. Dojazd tak samo jak w poprzednim przypadku – pociągiem z Caen.
Jak już wspominałam we wcześniejszym poście - z Honfleur zaczyna się droga na Pont de Normandie - most, po którym należy przejść dopiero po dodaniu sobie kurażu na przykład butelką wina...
Notre Dame de Grace (fot. własna)
Kościół Św. Leonarda (fot. własna)
Port w Honfleur (fot. własne)
W bocznej uliczce (fot. własna)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz