Wprawdzie Chiny przechodzą teraz okres boomu ekonomicznego i
rozwoju gospodarczego, warunki życia znacznej części społeczeństwa uległy dużej
poprawie, nie mniej jednak nadal obecne są symbole obowiązującego systemu.
Polityka nie ingeruje już tak bardzo w życie zwykłych obywateli, jak miało to
miejsce jeszcze kilkanaście lat temu, Chiny bardzo otworzyły się na świat. No ale władza
nadal dba o odpowiedni kształcenie narodu i na każdym kroku o tym
przypomina.
Będąc w Nankinie koniecznie trzeba zobaczyć Muzeum Masakry
Nankińskiej (The Memorial for the Compatriots killed in the Nanjing Massacre by
Japanese Forces of Agression), które znajduje się w pobliżu stacji metra Jiqingmendajle.
Już sama nazwa tego przybytku mówi sama za siebie i nie wymaga wielkiego
komentarza…
Plusem jest to, że wstęp do muzeum jest darmowy, ale trzeba
liczyć się z dużymi tłumami. Przyjeżdżają wycieczki z całych Chin, pracownicy
fabryk, rolnicy, magazynierzy, kosiarze, praczki, spawacze i tkacze. Wycieczki
są bardzo zorganizowane, uczestnicy są łatwo rozpoznawalni po jednakowych
czapeczkach, oraz po strojach odbiegających stylem od tych noszonych przez
lokalnych mieszczuchów.
Muzeum utrzymane jest w charakterze edukacyjno-martyrologicznym
i pokazuje, jak bardzo najeźdźcy z Japonii skrzywdzili naród chiński i jak
dzielnie ten naród próbował się bronić. Momentami prezentowane zdjęcia są dosyć
drastyczne, dlatego nie polecam zwiedzania muzeum z dziećmi.
Jest ono upamiętnieniem i udokumentowaniem wydarzeń, które
miały miejsce podczas japońskiej okupacji miasta, czyli od 13 grudnia 1937 roku.
Japończycy podczas pierwszych kilku tygodni swojej obecności w Nankinie
zamordowali tysiące cywilów i dokonali wielu innych zbrodni na ludności,
włączając w to gwałty i masowe egzekucje. Chińczycy uważają, że liczba ofiar
przekroczył 300 000, Japończycy podają znacznie mniejsze liczby.
Muzeum Masakry Nankińskiej (fot. własne)
Na północnym krańcu miasta jest wielki most na rzece Jangcy (Nanjing Yangtze River Bridge).
Miałam wielką ochotę przejść się nim na drugi brzeg, niestety okazał się
zamknięty zarówno dla ruchu kołowego, jak i pieszego, czego do dziś nie mogę
odżałować.
Jest monumentalny, architektura typowa dla tego okresu, został
oddany do użytku w 1968 roku. Ma długość ponad półtora kilometra, jest
dwupoziomowy, dolnym poziomem przebiega trasa kolei z Szanghaju do Pekinu. Ciekawostką
jest , że most ten jest drugim na świecie pod względem popularności w
popełnianiu samobójstw (po Golden Gate Bridge w San Fransisco).
W czasie, kiedy
ja podziwiałam tę budowlę, sprawiał niesamowite wrażenie mostu – widma. Spowity
w listopadowej mgle, opustoszały i ewidentnie niszczejący. Na mnie zrobił wielkie wrażenie...
Dla zwiedzających
otwarty jest taras widokowy, na który wjeżdża się windą nieremontowaną chyba od
czasu jego świetności. Wjazd na górę to wydatek rzędu 30 CNY. Uwagę zwracają rzeźby przedstawiające robotników, na
dole zaś jest sala wystawowa, w której prezentowane są postery przedstawiające
budowniczych mostu oraz ceremonię uroczystego otwarcia. No i olbrzymi pomnik
Mao – ojca narodu.
Most na rzece Jangcy z góry i z dołu oraz panorama z mostu (fot. własne)
Mao jest żywy i obecny w narodzie. Także w każdym sklepie z
pamiątkami można zakupić sobie jego popiersie.
Pamiątki (fot. własna)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz