Baku… Odkąd sięgam pamięcią, zawsze chciałam pojechać do tego miasta. W
dzieciństwie kojarzyło mi się przede wszystkim z „Przedwiośniem” Żeromskiego,
potem stało się dla mnie przedmurzem Azji i orientu, a Azerbejdżan utożsamiałam
z krajem zamieszkałym przez zadziorne narody kaukaskie.
Jak się okazało, moja wizja i młodzieńcze oczekiwania niewiele miały
wspólnego z rzeczywistością, ale też nie jest to pierwszy kraj jaki w życiu
odwiedziłam w tej części świata. Pewnie dlatego ten posmak wschodu nie był taki, jakiego kiedyś się
spodziewałam.
Co nie znaczy, że się rozczarowałam, wręcz przeciwnie. Polubiłam Baku,
które jest niesamowitym miejscem, stale zmieniającym się i pełnym kontrastów.
Na pewno jeszcze tu wrócę, a wszystkie znaki na ziemi i niebie wskazują, że
powinnam mieć okazję zobaczyć miasto w letniej odsłonie, czyli już niedługo.
Na pierwszy rzut oka widać, że włodarze kraju inwestują ogromne pieniądze w
rozwój i wygląd miasta, które jest wizytówką kraju. Podobnie jak za czasów
Cezarego Baryki, złoża ropy naftowej wpływają na kondycję miasta. W centrum
może tego nie widać, ale wystarczy udać się wzdłuż wybrzeża w kierunku
południowym, żeby się o tym przekonać. Nie odważyłabym się wykąpać w Morzy
Kaspijskim w okolicach Baku, widząc dosłownie wszędzie platformy wiertnicze.
Bardzo malowniczo to wygląda, woda jednak zbyt zachęcająca do kąpieli nie jest.
To pewnie jest jedną z przyczyn, dla których buduje się nowoczesne parki wodne,
niekoniecznie połączone z morzem, choć położone nad jego brzegiem.
Nad samą zatoką zbudowano całkiem niedawno nowoczesny, kilkukilometrowy
deptak, wzdłuż którego wyrastają drapacze chmur. Promenada przypomina tą w
Szanghaju, choć widoki są nieco inne. Zarówno w dzień jak i w nocy warto się
przejść wzdłuż wybrzeża, nocą podziwiając świetlne iluminacje na Flame Towers,
w ciągu dnia chłonąć morską bryzę.
fot. Zbigniew Opara
fot. Zbigniew Opara
fot. Zbigniew Opara
fot. Zbigniew Opara
fot. Dominik Wach
fot. Zbigniew Opara
fot. Zbigniew Opara
fot. Dominik Wach
Muzeum Dywanów
Właśnie przy promenadzie zlokalizowane jest niezwykle interesujące muzeum
dywanów, z których Azerbejdżan słynie. Jest ono w kształcie zwiniętego w rulon
dywanu, w środku zaś wystawione są wielowiekowe dzieła tkackie, ale też całkiem
nowoczesne, najciekawsze są te socjalistyczne. W środku nie można robić zdjęć,
czego skrupulatnie pilnuje liczny personel, depczący dosłownie zwiedzającym po
piętach. Zdziwił mnie niepomiernie brak dywaników modlitewnych, bo spodziewałam
się je jednak spotkać w tym miejscu. Nie było też latających dywanów, za to
można było spróbować sztuki tkania dywanów za niewielką dopłatą. Bilet do
muzeum kosztuje 7 AZN.
fot. Dominik Wach
fot. Zbigniew Opara
Kawiarnie
Warto wstąpić do jednej z kawiarni położonych przy promenadzie, jeśli ktoś
ma życzenie poczuć się trochę jak w PRL-u. Weszliśmy po dłuższym spacerze do
jednej z nich, jako że mocno wiało tego dnia i chcieliśmy się ogrzać i napić
kawy. Siadamy sobie, rozglądamy za jakimś menu i kelnerem. A po chwili wjeżdża
na stół legendarny zestaw obowiązkowy typu kawa i wuzetka, tylko w azerskim
wydaniu. Czyli herbatka, baklawa, bakalie i baton mars. Cóż było zrobić,
konsumować tylko. Okazało się, że wszyscy siedzący dookoła nas mieli dokładnie
takie same zestawy, różniły się tylko obfitością zagrychy do herbatki, w
zależności od liczby konsumentów przy stoliku. Cena była słona, 20 AZN za 3
osoby. Ciekawe doświadczenie, choć potem omijaliśmy tego typu przybytki
szerokim łukiem.
fot. babis
Starówka
Każdy powinien też odwiedzić stare miasto Içǝrişǝhǝr, obok jest też stacja
metra o tej właśnie nazwie. Otoczone jest murem, nie sposób więc nie trafić do
niego. Cała starówka to jedno wielkie muzeum pod chmurką, pełne starych
meczetów, karawanserajów, łaźni i domów. Bardzo malownicze, bardzo romantyczne
i klimatyczne. Właśnie tego oczekiwałam po Baku. Nie brakuje handlarzy
pamiątkami, nie są jednak zbyt namolni. Warto tam właśnie zaopatrzyć się w
magnesy, czapeczki, szaliczki itp., w każdym innym miejscu ceny są wyższe.
fot. Dominik Wach
Şirvanşahlar Sarayi
Koniecznie trzeba zajrzeć do kompleksu pałacowego szachów Szirwanu, który
pochodzi z XV wieku. Bilet wstępu to tylko 4 AZN, a eksplorować można kilka
poziomów tej budowli. Oczywiście jest on w centrum starego miasta.
fot. babis
fot. Dominik Wach
fot. Zbigniew Opara
Baszta Dziewicza
Wizytówką miasta jest niewątpliwie Baszta Dziewicza, która znajduje się na
wschodnich obrzeżach starówki. Pochodzi ona aż z XII wieku, a jej fundamenty
sięgają 15 metrów w głąb ziemi. Ponoć została wzniesiona tuż nad brzegiem
morza, obecnie jest w znacznym oddaleniu od brzegu na skutek cofania się morza.
fot. Zbigniew Opara
fot. Dominik Wach
Flame Towers
To nie Baszta Dziewicza, ale Flame Towers jednak kojarzą się wszystkim z
Baku. Flame Towers to ogniste wieże, których konstrukcja była zainspirowana
właśnie płomieniami. Wieże zbudowano w latach 2008 – 2011, w jednej z nich są
mieszkania, w drugiej hotel a w trzeciej biurowce. Są one bardzo efektowne,
widoczne praktycznie z każdej części miasta.
fot. Dominik Wach
fot. Zbigniew Opara
Aleja Męczenników
Niedaleko Flame Towers, na wzgórzu, znajduje się Aleja Męczenników wraz z
monumentalnym pomnikiem, w którym płonie wieczny ogień. Aleja upamiętnia „Czarny
Styczeń”, czyli inwazję wojsk sowieckich na Baku, w trakcie której zginęło
ponad 130 cywilów. Sowieci chcieli stłumić azerski ruch oporu i uniemożliwić
uniezależnienie się kraju od radzieckiej dominacji. Miejsce te robi wrażenie i
warto je odwiedzić.
fot. Dominik Wach
fot. Zbigniew Opara
Tym bardziej, że z góry rozciąga się wspaniały widok na zatokę i miasto.
fot. Dominik Wach
Heydǝr Əliyev Mǝrkǝzi
Ta budowla dosłownie zwaliła mnie z nóg. Wspaniale wyeksponowany budynek
pełni funkcję narodowego centrum kultury. Zbudowany w 2014 roku, mieści w sobie
muzeum historii kraju, muzeum lalek, Azerbejdżan w miniaturze i wiele innych
atrakcji. Jedno z nielicznych miejsc, w którym można napić się dobrej kawy!
Wejście do Centrum kosztuje 15 AZN, ale zdecydowanie warto!
fot. Dominik Wach
fot. Zbigniew Opara
Jak wspominałam, Baku jest miejscem kontrastów. Z jednej strony mamy
nowoczesne i piękne budowle, promenady i deptaki. Jak choćby aleja zamieszczona
na zdjęciach poniżej:
fot. Dominik Wach
fot. Zbigniew Opara
Z drugiej strony stare, zaniedbane dzielnice z wąskimi uliczkami, gdzie
gołym okiem widać biedę. Choć pewnie już niedługo, miasto jest w stanie ciągłej
przebudowy, a takie obrazki wkrótce będą tylko na zdjęciach.
fot. babis
fot. Zbigniew Opara
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz