Temat wbrew pozorom wcale nie jest taki prosty i
oczywisty, o czym przekonałam się na własnej skórze… Ponieważ cały system
działa jednak nieco inaczej niż w Europie, choć okazuje się po bliższym z nim
kontakcie, że jest całkiem sprytnie pomyślany, zwłaszcza do obsługi milionów
pasażerów.
Spróbuję więc w miarę po kolei opisać, jak sobie
poradzić, żeby dotrzeć gdzie się chce i kiedy się chce ;-)
Kupowanie biletów
To chyba najtrudniejszy moment całego
przedsięwzięcia. Bilety można kupić albo w biletomacie (jeśli jest się
obywatelem Chin, ponieważ trzeba wskanować swój dowód, czy co tam oni mają),
albo w kasie na dworcu, albo przez Internet ze strony kolei chińskich (również
trzeba mieć chiński dokument), albo przez stronę jednego z wielu tour
operatorów. Kupowanie w biletomacie albo przez stronę kolei chińskich jest
utrudnione także z tego względu, że jedynym dostępnym językiem jest chiński. A
ponieważ nie posiadam ani chińskiego dokumentu, ani nie znam chińskiego, więc
zakupów dokonywałam na dworcach oraz przez tour operatora.
Plusem zakupu w kasie dworcowej jest to, że nie
trzeba do ceny biletu dodawać kwoty prowizji od tour operatora. No i można
kupić bilet w kasie na kilkanaście minut przed odjazdem pociągu. Choć w
rzeczywistości niekoniecznie, gdyż często i gęsto zdarza się, że bilety na
pociąg relacji, która nas interesuje, mogą być dostępne dopiero na pociąg,
który odchodzi za kilka godzin. Dlaczego? Ponieważ w Chinach nie da się kupić
biletów bez miejscówki. A że Chińczyków raczej mnogo, to lepiej jest jednak
kupować bilety z dużym wyprzedzeniem. Co najmniej dzień wcześniej. W okienku
można już w tej chwili dogadać się po angielsku, sprawdza się podawanie kartki
z datą, godziną oraz miejscem docelowym, do którego chce się dotrzeć. Trzeba
tylko to okienko, w którym można kupić bilety znaleźć, i tu zaczynają się
schody ;-) Bo nie jest tak jak na europejskich dworcach, że kasy biletowe są w
hali głównej. Jest specjalny Ticket Office, w którym bilety się kupuje. Zwykle
znajduje się na wyższym poziomie i prowadzą do niego oddzielne wejścia. Tylko
tam normalnie się wchodzi. Do budynku właściwego (na tzw. odjazdy) dworca wejść
można tylko z ważnym biletem, który jest sprawdzany przy wejściu. Także przy
wejściu znajdują się urządzenia do prześwietlania bagażu.
W przypadku wybierania się w dłuższą podróż, czyli
kilku lub kilkunastogodzinną, albo też nocną, warto jest kupić bilety z dużym
wyprzedzeniem u tour operatora. Jest ich wielu w Internecie, obsługa możliwa
jest zwykle w kilku językach. Zwłaszcza, jeśli planuje się podróż w przedziale
sypialnym opłaca się jednak nabyć bilety wcześniej, bo potem zwyczajnie może
nie być miejsc. Tour operator dostarcza bilety albo do hotelu, w którym się
mieszka, albo na dworzec, z którego się wyjeżdża. Wówczas trzeba odebrać je w
kasie. Osobiście przerabiałam odbiór biletów w hotelu. Świetnie się sprawdza, a
prowizja to ok 5 USD od biletu, czyli do przeżycia.
Bez względu na to, gdzie i jak kupuje się bilet,
trzeba za każdym razem wylegitymować się paszportem. Numer dokumentu jest
bowiem wpisywany na bilet, a każdy bilet jest imienny.
A teraz dochodzimy do kwestii wyboru rodzaju wagonu
sypialnego ;-)
Hard czy Soft?
Hard Sleeper to wagon, w którym w każdym przedziale mieści
się 6 łóżek (czyli 3 piętra). Przedziały są niezamykane! W związku z tym
słychać każdy odgłos, dla osób przewrażliwionych na punkcie potencjalnych
kradzieży też może to być mało komfortowe. No i jest pięciu współpodróżujących
;-) A Chińczycy mają w zwyczaju nawiązywać kontakty w podróży, ciągle coś
jedzą, piją… Więc z drugiej strony może być to wielce interesujące przeżycie.
Soft Sleeper to wagon, w którym w każdym przedziale
mieszczą się 4 łóżka (2 piętra). Przedziały wyposażone są w pościel, są
zamykane, mają zasłonki. Komfort jest więc stosunkowo większy i można się
wyspać, gdyż łóżka są bardzo wygodne.
W pociągach dalekobieżnych oczywiście są umywalki,
można też zaopatrzyć się w przegotowaną, gorącą wodę, Chińczycy ciągle bowiem
popijają wodę, bardzo popularne są też zupki instant. Nawet na lotniskach jedzą
je cały czas i nikogo to nie dziwi. Taki folklor.
Jadąc nocą nie trzeba martwić się, czy się obudzimy
o odpowiedniej godzinie, żeby wysiąść na wybranej stacji. Konduktor przy
wejściu do przedziału bierze od nas bilet, w zamian daje plastykową kartę, taką
jak kredytowa. Ok 20 minut przed stacją docelową przychodzi i wymienia kartę na
bilet. Problem w tym, że jeśli pociąg ma opóźnienie, to i tak konduktor
przychodzi na 20 minut przed planowym przyjazdem do stacji docelowej ;-)
Dworce kolejowe
Organizacja i porządek, jakie panują na chińskich
dworcach powalają na kolana. Wspominałam już, że do hali odjazdów wchodzi się
tylko z biletem i trzeba prześwietlić bagaż. Na bilecie jest też napisane, z
którego wejścia wychodzi się na peron. Bo nie jest tak, że można sobie wyjść na
peron w dowolnym momencie i tam czekać na pociąg. Absolutnie nie. Czeka się
przed odpowiednim wejściem, a jak pasażerowie wysiadający z pociągu się oddalą,
wówczas pasażerowie wsiadający poddawani są ponownie kontroli biletów i
wpuszczani na peron. Pociąg już wtedy zwykle stoi. Ma to oczywiście swoje
głębokie uzasadnienie, przy tak wielkiej liczbie pasażerów i pociągów unika się
zamieszania…
Nie wspomnę już nawet o tym, jak olbrzymie są te
dworce. Wydawało mi się, że dworzec w Berlinie jest wielki. Ale przy tym w
Szanghaju czy Nankinie, a nawet w półtoramilionowym Suzhou wydaje się budowlą
prowincjonalną ;-)
Widok na plac przed dworcem w Szanghaju (fot. własna)Dworzec w Szanghaju (fot. własna)
Tablica informacyjna na dworcu w Szanghaju (dosyć ciekawe tłumaczenia na angielski ;-) (fot. własna)
Wagon Hard Sleeper (fot. własna)
Umywalki w wagonie Soft Sleeper (fot. własna)
Wnętrze wagonu Soft Sleeper (fot. własna)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz